niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 38



Nagle w jaskini robi się przeraźliwie zimno. Palce u stóp i rąk, a przede wszystkim nos aż bolą od zimna. Pewnie mam już czerwonego nochala, a myślałam że po śmierci wreszcie pozbędę się tej nadwrażliwości na zimno i wyglądu nałogowego pijaka, gdy tylko nadchodzi chłód. Walczący nieopodal anioły ciemności i calo, równo jakby na komendę odrywają się od siebie, zaprzestają zmagań. Po chwili słychać z przeciwnej strony obkładających się cichy głos, prawie szept:
- Co u licha tu się wyprawia?
Lodowaty ton i wręcz niepasujący do tego zdarzenia szept, sprawia że mam ciarki. Po reakcjach niektórych podejrzewam, że nie tylko mnie przeszły one po plecach. Zapada chwila niekończącej się ciszy i bezruchu, którą przerywa znów ten głos:
- Vu?
I teraz już wiem, że znam ten głos. Mimo, że ton wręcz nie pasuje mi do sympatycznej lecz zdradzieckiej Agua-Jo. Cóż przecież nie znam jej. Upominam się w myślach. Może jej zachowanie wcześniej było maską na potrzebę zabawy ze mną, a tak doprawdy jest chłodną i podstępną suczą? Cóż, zaraz się przekonamy – pomyślałam, wstając z podłoża.
- O dobrze Cię słyszeć Agua? A może Jo? Musimy porozmawiać! Ty podstępna, nie mówiąca prawdy suczo! – krzyczę zanim Vulcanus zdążył zabrać głos. Mój podniesiony, rozemocjonowany ton bardzo kontrastuje z lodowym szeptem Grey. Wszystkie oczy przenoszą się na mnie. Ich wzrok jest wrogi, ale widać w nich iskierkę podziwu.
- Och Nebulo! – wzdycha ta małpa ciepło. – Słyszałam o twoich talentach do wszczynania burd, ale żeby nie można było spuścić cię na chwilę z oka, abyś nie napuściła na siebie pracowników piekielnej kuźni?
- Ich nie trzeba na siebie napuszczać – syczę zniecierpliwiona brakiem efektu moich obraźliwych słów. Poczekaj zaraz cię poddenerwuje. – A teraz rogata małpo! Kim tak naprawdę do jasności jesteś? Skoro masz tu taki posłuch to podejrzewam, że suczą Szarego.
Dobra chyba przegięłam, bo iskierka podziwu w oczach obecnych zmieniła się w pogardę. Wtem pracownicy kuźni, bez słowa rozsuwają się przed kroczącą bezgłośnie Agua? Jo? czy jak jej tam. Anielica w czasie nieobecności przebrała się i wykąpała. Włosy koloru bardziej toffi niż czekolady, zaplotła w wymyślne warkocze, łączące się w jeden wspaniały warkocz sięgający jej prawie do kolan. Spod prostej grzywki tasują mnie jej rozbawione, przymrużone oczy. Ma na sobie mocno przylegające skórzane spodnie, a na szarą podkoszulkę, zarzuconą koszule w czerwono-granatowe kraty. Na nogi ubrała glany i aż trudno było uwierzyć, że jest w stanie poruszać się w nich bezszelestnie. Gdy podchodzi, instynktownie cofam się. Wywołuje to drwiące podniesienie brwi u Jo. Dlatego gdy podchodzi jeszcze bliżej, siłą woli nie odsuwam się od niej i powstrzymuje drżenie kolan. To wywołuje u niej uniesienie prawego kącika ust. Teraz pewnie oberwę za mój nie wyparzony jęzor– myślę.
- Szary woli mężczyzn – szepcze mi anielica ciemności, ale podejrzewam że w tej ciszy każdy dokładnie słucha co mówi.
- A to zboczeniec! – wyrywa mi się. Moja rozmówczyni blednie, a następnie zaczyna chichotać co prowadzi iż całą Kuźnią wstrząsa śmiech. Super znów bezwiednie wywołuje salwy śmiechu. Może czas zmienić zawód i spróbować sił w kabarecie -  myślę podirytowana nie zrozumiałą radością. Chyba moją karą za grzechy jest bycie błaznem w Piekle.