- Eehmm.- nagłe chrząknięcie, przybyłego
z powrotem Gravisa, przerywa wzruszający moment. - Nie chciałbym przeszkadzać w
umizgach…
Anioły odrywają się od siebie. Jednak
gwałtowność tego ruchu sprawia, że lekko sponiewierany Risus chwieje się.
Bellus łapie go pod rękę i podtrzymuje. Ja natomiast cofam się o kilka kroków
od nich. Tym bardziej, że Gravis nie przybył sam. Wraz z nim pojawiło się sześć
aniołów ciemności, ubranych jak wojownicy. Nie podoba mi się to, jak stoją i
patrzą na mnie.
- Czy ty nie miałeś przypadkiem zająć
się torturami? – pyta nerwowo wielkolud.
- Tą przyjemność zostawiłem Nox. Nie
martwcie się, nasi więźniowie są w dobrych rękach. – odpowiada i uśmiecha się
znaczącą, aż mnie ciarki przechodzą. – Widzę, że wróciłem we właściwym
momencie. Pojawił się kolejny potwór, a wy zamiast walczyć tulicie się do
siebie jak dzieci.
Milknie, jednak wtedy jego kompani wyciągają
broń i próbują mnie zamknąć w kręgu. Domyślam się, że porozumiewa się z nimi
myślowo. Sama ponownie próbuję nawiązać kontakt z Risusem i Bellusem, ale znów mi
się to nie udaje. Na szczęście tym razem przy próbie wymiany myśli nie warczę. Domyślam się, że oni obecnie dyskutują żarliwie ze sobą i z Gravisem. Nagle Risus wygląda jakby się wściekł,
oczy mu ciemnieją, a zęby zaciskają. Szybkim ruchem wyciąga w stronę Czarnego
Rycerza Nocti-Gladiusa. Lecz ten stoi w bezruchu, a na jego twarzy widnieje uśmiech,
który nie wróży nic dobrego. Bez trudu łapię o co tu chodzi. Gravis prowokuje
moich zaprzyjaźnionych aniołów ciemności, a ci znając ich zaraz zrobią coś
głupiego.
„Gravis! Ty skrzydlaty dupku! Niech cię
jasność pochłonie!” – warczę wściekle w myślach.
„Tulia?”
– jego myśl w mojej głowie jest dla mnie ogromnym szokiem. Niesie ze sobą tyle nostalgii,
ale też bólu.