poniedziałek, 31 października 2016

Rozdział 39



- Dość – cichy szept Jo wystarczy by wszyscy ucichli. – Zabawna z ciebie duszyczka, Nebulo. Ale trochę zawiodłaś moje oczekiwania...
- Oczekiwania?- prycham. I milknę. Przeklinając w myślach, za to że znów się odzywam. Niech mnie ktoś powstrzyma. – powtarzam sobie w głowie.
- Tak, oczekiwania. Dużo się o tobie mówi od kiedy zostałaś Przewodnikiem. – tłumaczy cierpliwie anielica. A ja w duchu szczerze podziwiam ją za cierpliwość, sama na jej miejscu udusiłabym siebie pewnie dawno. – Już twoim śmiertelnym życiem interesowało się całe Piekło, Tulio. – drżę mimowolnie na dźwięk mojego imienia, a ona widząc to mruga figlarnie do mnie. Obserwuje mnie czujnie, akcentując każde kolejne zdanie - Wszyscy znają twoją, że tak powiem ognistą historię. Twoja śmierć była czymś spektakularnym. Jaraliśmy się nią. - Tłum wokół nas zagryza śmiech. A mnie paraliżuje chłód. Cóż za złośliwość w doborze słów. A jej ciche słowa dalej płyną - Wiesz, podczas gdy odbywał się sąd nad twoją duszą wszyscy Rycerze i znaczące anioły ciemności robiły zakłady jaki będzie wyrok. Oczywiście większość stawiała, że trafisz wycieczkę do ciepłych krajów. Każdy Rycerz chciał być tym, na którego teren trafisz. Oczywiście Białaski coś zachachmęciły, bo jak to wytłumaczyć, że udało ci się uciec od kary. Jednak zainteresowanie tobą do dziś nie osłabło. Długo utrzymywałaś się jako Przewodnik. Biali wierzą w ciebie. Ty jednak ich znowu zawiodłaś i zacieśniłaś kontakty z handlarzami Domu Mroku…
- Wystarczy! Co to ma znaczyć? – jestem przerażona tym co mówi. Moje życie i moje zmagania po śmierci były rozrywką dla mieszkańców Piekła? Czemu? Wspomnienia, jak konie w galopie, przelatują mi przed oczami. Wszystkie okropności, które przeżyłam i które uczyniłam, oni wszystko obserwowali, komentowali. Czuję się naga i zagubiona. Z jednej strony jestem ciekawa co jeszcze powie, z drugiej strony wiem, że każde słowo ma ukryty cel. Chce mnie do czegoś sprowokować?
- Sprecyzuj pytanie? – mówi szyderczo Jo, a zebrana zgraja patrzy na mnie wyczekująco.
- Kim naprawdę jesteś? – rzucam ochrypłym głosem.
Moje pytanie zaskakuje chyba wszystkich. Przyznam, że mnie też.
- Dobra, takiego pytania się nie spodziewałam. Punkt dla ciebie za nieprzewidywalność. – Jo patrzy na mnie parę sekund oceniająco, po czym dodaje - Naprawdę nie wiesz?
- Jesteś Szarym Rycerzem, prawda? – mówię, a raczej pytam, nie czekam jednak na odpowiedź i kontynuuje. – Czemu tu jestem? Po co te gierki?
- Brawo. Dużo czasu ci to zajęło. – wzdycha teatralnie Jo.
- Widziałaś siebie w lustrze? Jakoś nie spełniasz mojego wyobrażenia o władcy Piekielnej Kuźni – odgryzam się.
- Bo bazujesz na stereotypach.
- Po co mnie tu sprowadziłaś? Mam dość gierek i potyczek słownych, poproszę kawę na ławę.
Czuję, że nie tylko ja jestem ciekawa jej odpowiedzi. Pracownicy kuźni z wyraźnym zainteresowaniem spoglądają po sobie. Tylko mogę sobie wyobrazić jak dyskutują ze sobą w myślach.
- Poproszę? – powtarza po mnie Jo unosząc brew - O do ciemności kiedy ja ostatnio słyszałam to słowo.
- Jo? – wtrąca się Vulcanus. Ta spogląda na niego ponuro. Mierzą się przez chwilę wzrokiem, co kończy się kolejnym teatralnym gestem- przewracaniem oczami przez anielicę.
- Zapaćkane mordy do roboty – syczy lodowato Jo, na co otaczająca nas grupa oprócz Hefajstosa z zawodem w oczach pierzcha do przerwanej pracy. Olbrzym uśmiecha się zadowolony z odesłania gapiów. Ale Jo szybko ściera mu uśmiech z twarzy,  spoglądając na niego ze złośliwą satysfakcją – Vu?
- Ja też? – pyta doprawdy zdziwiony. Po czym czeka na odpowiedź. Stoimy w ciszy dość długi czas. Vulcanus w związku z brakiem reakcji, zaciska zęby i wnerwiony obraca się na pięcie. Odprowadzam go wzrokiem gdy odchodzi.
- Kontynuujmy rozmowę w moim biurze. – rzuca Jo i nie czekając za mną rusza w stronę paleniska z niebieskim płomieniem, w którym poprzednio zniknęła.

niedziela, 9 października 2016

OGŁOSZENIA DUSZPASTERSKIE

Wiem, że dawno niczego nie wrzucałam, ale szczerze brak mi czasu i potrzebuję motywacji do zawalania nocy. Jak każdy blogger potrzebuję informacji zwrotnej czy ktoś w ogóle czyta moje wypociny. Czy wrzucam je jak pył na wiatr czy jak ziarno w glebę ( i jakoś tak biblijnie zabrzmiało, hehe). A więc czyta ktoś moją opowieść?

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 38



Nagle w jaskini robi się przeraźliwie zimno. Palce u stóp i rąk, a przede wszystkim nos aż bolą od zimna. Pewnie mam już czerwonego nochala, a myślałam że po śmierci wreszcie pozbędę się tej nadwrażliwości na zimno i wyglądu nałogowego pijaka, gdy tylko nadchodzi chłód. Walczący nieopodal anioły ciemności i calo, równo jakby na komendę odrywają się od siebie, zaprzestają zmagań. Po chwili słychać z przeciwnej strony obkładających się cichy głos, prawie szept:
- Co u licha tu się wyprawia?
Lodowaty ton i wręcz niepasujący do tego zdarzenia szept, sprawia że mam ciarki. Po reakcjach niektórych podejrzewam, że nie tylko mnie przeszły one po plecach. Zapada chwila niekończącej się ciszy i bezruchu, którą przerywa znów ten głos:
- Vu?
I teraz już wiem, że znam ten głos. Mimo, że ton wręcz nie pasuje mi do sympatycznej lecz zdradzieckiej Agua-Jo. Cóż przecież nie znam jej. Upominam się w myślach. Może jej zachowanie wcześniej było maską na potrzebę zabawy ze mną, a tak doprawdy jest chłodną i podstępną suczą? Cóż, zaraz się przekonamy – pomyślałam, wstając z podłoża.
- O dobrze Cię słyszeć Agua? A może Jo? Musimy porozmawiać! Ty podstępna, nie mówiąca prawdy suczo! – krzyczę zanim Vulcanus zdążył zabrać głos. Mój podniesiony, rozemocjonowany ton bardzo kontrastuje z lodowym szeptem Grey. Wszystkie oczy przenoszą się na mnie. Ich wzrok jest wrogi, ale widać w nich iskierkę podziwu.
- Och Nebulo! – wzdycha ta małpa ciepło. – Słyszałam o twoich talentach do wszczynania burd, ale żeby nie można było spuścić cię na chwilę z oka, abyś nie napuściła na siebie pracowników piekielnej kuźni?
- Ich nie trzeba na siebie napuszczać – syczę zniecierpliwiona brakiem efektu moich obraźliwych słów. Poczekaj zaraz cię poddenerwuje. – A teraz rogata małpo! Kim tak naprawdę do jasności jesteś? Skoro masz tu taki posłuch to podejrzewam, że suczą Szarego.
Dobra chyba przegięłam, bo iskierka podziwu w oczach obecnych zmieniła się w pogardę. Wtem pracownicy kuźni, bez słowa rozsuwają się przed kroczącą bezgłośnie Agua? Jo? czy jak jej tam. Anielica w czasie nieobecności przebrała się i wykąpała. Włosy koloru bardziej toffi niż czekolady, zaplotła w wymyślne warkocze, łączące się w jeden wspaniały warkocz sięgający jej prawie do kolan. Spod prostej grzywki tasują mnie jej rozbawione, przymrużone oczy. Ma na sobie mocno przylegające skórzane spodnie, a na szarą podkoszulkę, zarzuconą koszule w czerwono-granatowe kraty. Na nogi ubrała glany i aż trudno było uwierzyć, że jest w stanie poruszać się w nich bezszelestnie. Gdy podchodzi, instynktownie cofam się. Wywołuje to drwiące podniesienie brwi u Jo. Dlatego gdy podchodzi jeszcze bliżej, siłą woli nie odsuwam się od niej i powstrzymuje drżenie kolan. To wywołuje u niej uniesienie prawego kącika ust. Teraz pewnie oberwę za mój nie wyparzony jęzor– myślę.
- Szary woli mężczyzn – szepcze mi anielica ciemności, ale podejrzewam że w tej ciszy każdy dokładnie słucha co mówi.
- A to zboczeniec! – wyrywa mi się. Moja rozmówczyni blednie, a następnie zaczyna chichotać co prowadzi iż całą Kuźnią wstrząsa śmiech. Super znów bezwiednie wywołuje salwy śmiechu. Może czas zmienić zawód i spróbować sił w kabarecie -  myślę podirytowana nie zrozumiałą radością. Chyba moją karą za grzechy jest bycie błaznem w Piekle.

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 37



W tym momencie Vulcanus wybucha gromkim śmiechem, od którego drży cała jaskinia. Reszta zebranych też weseleje i nabijają się jeden przez drugiego:
- Aż strach, żeby tymi szablami się nie zacięła!
- A jaka pozycja do walki, aż oczy cieszy jak tak pierś wypięła...
- A te teksty i wymyślne niby obrażanie, dziewczyna ma wyobraźnie, ale za diabły nie potrafi umiejętnie przekląć.
- Dawno nam takiej rozrywki Jo nie sprawiła.
- Oko do broni ma, bo wybrała szabelki mojej roboty. – chwali się jeden z aniołów na co drugi odparowuje:
- Zdurniałeś! Najbliżej były to je wzięła, jak by czas na selekcje miała to mój miecz by wybrała!
A potem głosy ruszają lawinowo:
- Chyba mój!
- Nie, mój!
- O jaśniałeś! Wiadomo, że moją broń by wybrała!
Od słów dochodzi do przepychanek. Następnie padają pierwsze ciosy. Po chwili całe grono zarówno anioły, jak i Calo zatraca się w nawalance, każdy na każdego. Nawet Vulcanus daje się ponieść chwili, grzmoci swoich kowali na prawo i lewo. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Pozostaje mi unikanie zabłąkanych w moją stronę ciosów lub lecących postaci. Taki obrót spraw uważam, za jak najbardziej sprzyjający. Robiąc uniki oraz kilkakrotnie zarabiając i oddając przypadkowe ciosy czy kopniaki wydostaję się z zasięgu rąk i nóg walczących. Padam na chwilę na podłoże i sapię. Następnie sprawdzam stan mojego ciała. Uff jest nieźle, jak na taką burdę. Co prawda ktoś rozwalił mi nieźle wargę, ale po za tym tylko kilka siniaków i najwyżej jedno czy dwa złamane żebra. Uważając, żeby nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi doczłapuję do najbliższego stanowiska kowalskiego i łapię za narzędzia. Prętem próbuję podważyć mój bloker, ale robię to bardzo niefachowo i boleśnie obcieram sobie nogę. Przeklinam się w duchu, że przez tyle lat w Strefie Mgły nie nauczyłam się, żadnych przydatnych w tym momencie umiejętności. Znów się łapię na myśli o Risusie, który proponował mi lekcję zajęć praktycznych z wytrychami i sprzętem złodziejskim. Ciekawe co z nim i Bellusem. Czy mnie szukają? To anioły ciemności – upominam się – na pewno mnie wystawili i teraz piją za udany interes w barze w Domu Mroku. A niech im się Lucis czka! Przeklęta moja naiwność! Mam chorą słabość do tych wstrętnych istot. Najpierw Gravis! Potem Risus, Bellus a teraz znów dała się podejść tej Jo! Głupia! Głupia! Głupia…