poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 27



Próbuję przesłać im myślowo ostrzeżenie, lecz zamiast to z gardła wydobywa mi się warkot. Bellus kątem oka spogląda na blondyna. Pewnie się porozumiewają, ale nie jestem w stanie ich usłyszeć, ani się z nimi skontaktować. Co gorsze czuję, że mam ogromną ochotę nie patyczkować się z aniołami ciemności i po prostu rozerwać je na strzępy. Mimo to powoli wycofuję się, przy czym nie spuszczam wzroku z moich towarzyszy. Risus porusza się szybciej niż olbrzym, już tylko parę metrów dzieli go ode mnie. Nadal jednak nie wyciąga miecza.
- Zabije Cię. Musisz się bronić. Atakuj. Zabij. Pożryj- słyszę znów obcą myśl w głowie.
- Nieeeee! - próbuję zagłuszyć ją. Ale ona nie daje się. Krzyczy do mnie. Odbija się echem w czaszce.
Risus wyskakuje w powietrze. Jego skrzydła poruszają się szybko. Czarne pióra prezentują się wspaniale w srebrnej poświacie. Leci nad moją głową, a raczej moim łbem. Wyciąga sprawnym ruchem swój Nocti-Gladius. To mi wystarczy. Podrywam się i próbuję go chwycić zębami. Jest jednak szybszy i w ostatniej chwili unika mojego ataku. W pysku pozostaje mi tylko jedno jego czarne pióro. Anioł ląduje z mojej lewej strony i kątem oka rejestruję jak mieczem próbuje zablokować skierowane we mnie uderzenie Bellusa. Wielkolud jest zaskoczony nagłym pojawieniem się Risusa na drodze jego miecza, jednak nie daje rady zatrzymać już ciosu. Jego siła z impetem odrzuca przyjaciela w tył. Dzieję się to właśnie w chwili, gdy w ich stronę odwracam otwartą paszczę. Blondyn zatrzymuje się, uderzając plecami o moje dolne zęby. Obcy głos milknie w mojej głowie. Teraz sama muszę zadecydować, co dalej. Bellus spogląda na mnie z przerażeniem. Wie, że nie jest w stanie uratować swojego kompana. Sama zamieram w bezruchu. Nie widzę Risusa i boję się ruszyć, bo mogłabym wyrządzić mu krzywdę. A tego już nie chcę. Cała złość odpłynęła. Mimo to nic się nie dzieje. Nie wracam do swojej normalnej postaci. 
Nagle przed moją paszczą pojawia się Risus, porusza się powoli, lekko utyka. Kieruje się do wielkoluda. Ten momentalnie odkłada broń do pochwy. Gdy dociera bliżej przyjaciel porywa go w swoje mocarne ramiona. A o to i doczekałam się ujrzenia przedziwnej, choć też szarpiącą za serce sceny uścisku dwóch aniołów ciemności.