wtorek, 30 sierpnia 2011

Rozdział 1

      Gęsta mgła owija mnie niczym koc. Jest ciepła i wilgotna. Jak zwykle dusza trafia do mnie w środku nocy. Bo w Strefie Mgły wiecznie panuje noc. Jedyne światło dają dwa księżyce na niebie. Wpatruję się na nią z pomiędzy drzew otaczających polanę na której stoi. Oświetl ją blask księżyca. To młoda dziewczyna. Animusy danego człowieka nie odpowiadają wyglądowi jego powłoki ziemskiej. Istnieje wśród dusz dalej podział na płci a kształtem nie różnią się dużo od kształtu ciała ludzkiego. Animusy osób zasługujących na niebo są nieskazitelnie piękne. Jakby stworzone z pulsującego pod cienką błoną światła. Przypominają wręcz anioły, tylko brak im majestatycznych skrzydeł. Natomiast reszta dusz wygląda wspaniale tylko z daleka.
      Dziewczyna niespokojnie poruszyła się. A jej powracające myśli atakują mnie z ogromną mocą.
-Co się dzieje? Czy to piekło? Mówili o jakiejś szansie... Jak tu upiornie. Dlaczego nie potrafiłam oprzeć się korzystaniu z życia? jak mogłam doprowadzić do tego że w moim życiu nie zrobiłam niczego dla kogoś poza mną.. -Jej myśli są jak lawina. Nieuporządkowane, chaotyczne i jak dla mnie totalnie standardowe. 
      A no tak, zapomniałam chyba wspomnieć, że dusze nie potrafią i nie mogą ukrywać swoich myśli przed mieszkańcami Zaświatów. Za to my-anioły i ich sługusy-czytajcie ja- możemy je ukrywać ale nie możemy kłamać. Zasada dotycząca kłamstwa ta nie obowiązuje niektórych kreatur z Otchłani.
-Jest tu ktoś?- drżący głos dziewczyny zakłóca jeszcze bardziej spokój tego miejsca- Czy ktoś mnie słyszy?
Teraz mogłabym odezwać się i uspokoić nerwy tej duszyczki, ale zawsze wolę poczekać aż goście bardziej- że tak powiem- skruszeją. Dziewczyna rozgląda się zdenerwowana i jeszcze kilka razy nawołuje. Myśli bombardują mnie ze zdwojoną siłą.
-To jednak musi być Piekło. Zasłużyłam przecież sobie! To najbardziej mroczne miejsce jakie można sobie wyobrazić- hmm jak dla mnie ma słabą wyobraźnie- Nie chce tu zostać na wieczność, nie chcę zostać sama! Tak się boję...-Zaczyna dygotać-Ja tu umrę..
-Już przecież nie żyjesz idiotko- nie wytrzymuję.
-Kto tu jest?- pyta nie zwracając uwagi na mój wzgardliwy ton ani wyzwisko. Bowiem w środku wzdycha  z ulgą że nie jest tu sama.
Wychodzę z ukrycia i podchodzę bezszelestnym krokiem do niej. To wzdrygnięcie na mój widok- bezcenne. Za każdym razem, gdy nagle, powoli wyłaniam się z mgły przybyłe dusze nie potrafią ukryć dreszczu nieuzasadnionego lęku. Potem zwykle przyglądają mi się bacznie. Dziewczyna reaguje tak samo. Lustruje mnie ze strachem i zdenerwowaniem. Ja rozumiem, że mój znoszony płaszcz utkany z mgły nie budzi zaufania, ale żeby tak od razu bezczelnie się gapić?
-Kiim jeesteś?-szepcze wpatrując się w moje oczy. Nadmienić należy że jest to jedyna dostrzegalna część mnie, gdyż resztę szczelnie zakrywa płaszcz i jego kaptur.
-Twoim Przewodnikiem duszyczko- mówię żartobliwym tonem. A co tam trochę rozluźnimy atmosferę.
-Wyyyglądaasz jaakk duuchh- jąka się.
-I kto to mówi? Patrzyłaś ostatnio w lustro?- Animus ten mimo że wyglądem przypominał człowieka na pewno nim nie był. Po pierwsze bo ludzie tu nie trafiają tylko dusze. A po drugie poznać można po tym, że pod jej skórą dostrzec szło szybkie ruchy, jakby wijących się pod nią robaków. Wyglądało to tak jakby w środku wiło się jakieś ich gniazdo. Szata koloru nijakiego, jakby zżółkłej bieli. Do tego te jej oczy ziejące ogromną pustką i nicością. Blee. A raczej jak dla mnie norma. Jednakże zauważyłam w nich coś jeszcze, jakby iskierkę. To smutek. Smutek nad sobą. Ciekawe czy ta iskierka jest w stanie zapłonąć niebiańskim światłem...
-Eee..
-Uwielbiam elokwentne rozmowy, ale czas nagli i musimy ruszyć w drogę. Pogaduszki możemy urządzić idąc.
-Mam z Tobą iść? - spytała a po głowie tłukła jej się myśl- skąd mogę wiedzieć czy mogę tej zjawie zaufać? czy mnie nie zwiedzie na manowce?
-Och duszyczko, sama już się udałaś na manowce i to bez mojej pomocy. I wolę być nazywana Przewodnikiem lub Mgłowym Widmem a nie zjawą. Chodź!-nakazałam.
-Ty słyszysz co myślę? Jak to możliwe?- to standardowe dla nich zaskoczenie na jej twarzy, nuda.
-Tu prawie wszystko jest możliwe- uśmiechnęłam się do siebie.
Po tych słowach ruszyłam w stronę mgły. Nie musiałam się oglądać by wiedzieć, że Animus podąża za mną.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Prolog

     Tak wiele osób boi się choćby krótkiego życia w ciemności i ciszy. Ja nie. Przyzwyczaiłam się do egzystencji w miejscu, które przez większość czasu okryte jest mrocznym całunem mgły i nieprzeniknionej ciszy. Mieszkam w nim. Jestem Przewodnikiem po Strefie Mgły. To moja kara i przekleństwo. Ale też podobno jedyny sposób na odkupienie. Strefa Mgły to miejsce ostatecznego rozstrzygnięcia pomiędzy Czyśćcem a Piekłem. Trafiają tu dusze, które w swojej ziemskim życiu zasłużyły na trafienie w otchłań piekielną, ale podczas Sądu w ich sercu pojawiła się iskierka szczerego zrozumienia swych błędów. Takie dusze Pan w miłosierdziu Swoim odsyła do miejsca kontemplacji, które ja nazwałam Strefą Mgły. Uważam, że jako jedyna zamieszkująca tą ziemie niczyją mam prawo do jej nazwania.
      Mówienie o mieszkaniu to trochę takie naciągniecie prawdy. Bo ja tu po prostu przebywam, istnieje. Bo jak nazwać miejsce gdzie nie istnieją ograniczenia czasowe (czas płata tu rożne figle- rok na Ziemi może tu trwać sekundę lub dwa miliardy lat), ani nie obowiązują żadne prawa tak znane nam z Ziemi. Ja nie śpię. Nie jem. Nawet nie muszę chodzić czy oddychać. Co prawda robię to, ale z przyzwyczajenia. Takie moje ludzkie odruchy bawią Risusa- anioła ciemności, który często mnie tu odwiedza. Ale wróćmy do wytłumaczenia wam czym jest Strefa Mgły. Jak już wspominałam to przystanek w trakcie rozstrzygnięcia, gdzie dana dusza ma trafić. To miejsce, gdzie jest poddana ostatecznej próbie na drodze określenia, czy jest w niej na tyle dużo dobra, aby mogła w Czyśćcu starać się o miejsce w Raju/Edenie/na Polach elizejskich (czy jak kto woli je tam nazywać). I tu zaczyna się moja rola jako przewodnika. W skrócie wygląda to tak, że spotykam samotnego delikwenta stojącego na środku polany i prowadzę w mglisty las, gdzie każdego czeka zmierzenie się z własnymi demonami. Nie wolno mi ingerować w te zmagania. Mam po prostu przedstawić mu istniejące opcje i prowadzić naprzód ku bramie do Czyśćca lub Piekielnych czeluści. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że droga sama prowadzi pod właściwą bramę. Nie ważne czy zacznie się iść w przeciwnym kierunku, określona brama i tak znajdzie się przed nami. Takie paradoksalne przeżycie, gdy dana dusza zrozumie, że czeka ją otchłań i próbuje uciekać w stronę skąd przyszła, a i tak na końcu znów wraca pod bramę Piekieł. Nie ważne ile razy to widzę, zawsze czuję dziwną wesołość w sobie. Nie cieszy mnie upadek danego Animusa*, ale po prostu to taka zabawna sytuacja, gdy biegają bezradnie i uciekają mimo świadomości, że już nie unikną otchłani. 
        Pewnie wydaje się wam, że mam przed sobą łatwe zadanie. Mylicie się mój żywot mimo mgły i częstej ciszy nie jest prosty ani całkiem nudny. Choć przyznam się, że nie raz "umieram z nudów". Bo wiecie w czasie liczonym zgodnie z czasem ziemskich jest XXI wiek a ja tu "zabawiam" od wieku XIV. I nie raz bywa że spędzam tu lata świetlne w samotności, bo nawet kupcy z Domu Mroku** czy Risus albo któryś z Białych Braci*** do mnie nie zajrzą. Ale są też takie gorące okresy, że wydaje mi się iż przez to miejsce wiedzie jakaś ważna autostrada międzynarodowa. Ostatnie tygodnie należą właśnie do takich ciekawszych. A wszystko zaczęło się od ucieczki kilku dusz z Piekieł...

___________________________________________________________________________________
*duszy
**nazwa przygranicznego miasta należącego do Piekieł
***tytuł należący do aniołów posłańców