poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Prolog

     Tak wiele osób boi się choćby krótkiego życia w ciemności i ciszy. Ja nie. Przyzwyczaiłam się do egzystencji w miejscu, które przez większość czasu okryte jest mrocznym całunem mgły i nieprzeniknionej ciszy. Mieszkam w nim. Jestem Przewodnikiem po Strefie Mgły. To moja kara i przekleństwo. Ale też podobno jedyny sposób na odkupienie. Strefa Mgły to miejsce ostatecznego rozstrzygnięcia pomiędzy Czyśćcem a Piekłem. Trafiają tu dusze, które w swojej ziemskim życiu zasłużyły na trafienie w otchłań piekielną, ale podczas Sądu w ich sercu pojawiła się iskierka szczerego zrozumienia swych błędów. Takie dusze Pan w miłosierdziu Swoim odsyła do miejsca kontemplacji, które ja nazwałam Strefą Mgły. Uważam, że jako jedyna zamieszkująca tą ziemie niczyją mam prawo do jej nazwania.
      Mówienie o mieszkaniu to trochę takie naciągniecie prawdy. Bo ja tu po prostu przebywam, istnieje. Bo jak nazwać miejsce gdzie nie istnieją ograniczenia czasowe (czas płata tu rożne figle- rok na Ziemi może tu trwać sekundę lub dwa miliardy lat), ani nie obowiązują żadne prawa tak znane nam z Ziemi. Ja nie śpię. Nie jem. Nawet nie muszę chodzić czy oddychać. Co prawda robię to, ale z przyzwyczajenia. Takie moje ludzkie odruchy bawią Risusa- anioła ciemności, który często mnie tu odwiedza. Ale wróćmy do wytłumaczenia wam czym jest Strefa Mgły. Jak już wspominałam to przystanek w trakcie rozstrzygnięcia, gdzie dana dusza ma trafić. To miejsce, gdzie jest poddana ostatecznej próbie na drodze określenia, czy jest w niej na tyle dużo dobra, aby mogła w Czyśćcu starać się o miejsce w Raju/Edenie/na Polach elizejskich (czy jak kto woli je tam nazywać). I tu zaczyna się moja rola jako przewodnika. W skrócie wygląda to tak, że spotykam samotnego delikwenta stojącego na środku polany i prowadzę w mglisty las, gdzie każdego czeka zmierzenie się z własnymi demonami. Nie wolno mi ingerować w te zmagania. Mam po prostu przedstawić mu istniejące opcje i prowadzić naprzód ku bramie do Czyśćca lub Piekielnych czeluści. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że droga sama prowadzi pod właściwą bramę. Nie ważne czy zacznie się iść w przeciwnym kierunku, określona brama i tak znajdzie się przed nami. Takie paradoksalne przeżycie, gdy dana dusza zrozumie, że czeka ją otchłań i próbuje uciekać w stronę skąd przyszła, a i tak na końcu znów wraca pod bramę Piekieł. Nie ważne ile razy to widzę, zawsze czuję dziwną wesołość w sobie. Nie cieszy mnie upadek danego Animusa*, ale po prostu to taka zabawna sytuacja, gdy biegają bezradnie i uciekają mimo świadomości, że już nie unikną otchłani. 
        Pewnie wydaje się wam, że mam przed sobą łatwe zadanie. Mylicie się mój żywot mimo mgły i częstej ciszy nie jest prosty ani całkiem nudny. Choć przyznam się, że nie raz "umieram z nudów". Bo wiecie w czasie liczonym zgodnie z czasem ziemskich jest XXI wiek a ja tu "zabawiam" od wieku XIV. I nie raz bywa że spędzam tu lata świetlne w samotności, bo nawet kupcy z Domu Mroku** czy Risus albo któryś z Białych Braci*** do mnie nie zajrzą. Ale są też takie gorące okresy, że wydaje mi się iż przez to miejsce wiedzie jakaś ważna autostrada międzynarodowa. Ostatnie tygodnie należą właśnie do takich ciekawszych. A wszystko zaczęło się od ucieczki kilku dusz z Piekieł...

___________________________________________________________________________________
*duszy
**nazwa przygranicznego miasta należącego do Piekieł
***tytuł należący do aniołów posłańców

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz