niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 21


Mimo wszystko jestem zadowolona z pochwał. Mile podłechtali moje ego. Jednak to nieodpowiedni moment aby karmić swoją pychę. Mój przeciwnik znów macha szaleńczo przede mną swym ogromnym młotem. Robię uniki, ciosy mijają moje ciało o milimetry. Czuję na twarzy podmuchy powietrza, które są wytwarzane podczas brania zamachu przez olbrzyma. Młot spada z prawej ze świstem. Odchylam się. Za wolno. Czuję potężny ból w ramieniu, o które broń przeciwnika przecież otarła się tylko. Dociera do mnie, że gdyby uderzenie było celne to bark uległby makabrycznemu zmiażdżeniu. Oczami wyobraźni widzę bezwładnie wiszącą prawą kończynę. Grrr.
"Pomóc Ci Nebula?" – pyta z niemaskowaną troską Risus. Miłe to.
"A co z Angel?" – wysyłam myśl unikając kolejnych ciosów.
"Bellus opanował już prawie sytuacje" – odpowiada.
"Prawie?" – pytam, zerkając ciekawsko w stronę walczących aniołów. Risus stoi lekko na uboczu, a Bellus ogania się od machającej sztyletem demonicznej dziewczynki jak od natrętnej muchy. Widać, że już połapał się w jej sposobie walki jednakże ma trudności z spacyfikowaniem jej. Jest mała, ale w walce nadrabia szybkością. Nie łatwo ją trafić. - "Jak mucha, co?"
"Haha. Dokładnie. Świetne porównanie" – śmieje się blond anioł.
Jego śmiech jeszcze dźwięczy mi w uszach, gdy kolejne zamachnięcie znów ociera się o prawe ramię. Ból staje się nie do zniesienia. Mam problem z utrzymaniem toporka. Wysmykuje mi się z zdrętwiałych palców i uderza o betonową podłogę. Tymczasem młot ponownie zbliża się w moją stronę. Tym razem jednak jest to uderzenie poziome, uciekając przednim nurkuję. Robiąc przewrót lewą dłonią chwytam wcześniej upuszczoną broń. Oczywiście zacinając się w paluch. Znów unikam ciosu turlając się po podłodze.
- Do jasności! – wyrywa mi się na głos, gdy uświadamiam sobie, że dałam się zagnać w kąt.
Kolejny cios widzę jak w zwolnionym tempie. Młot spada na mnie, a ja nie mam dokąd uciec. Bez przekonania zasłaniam się toporem, przygotowując się na odesłanie w niebyt. Czuję, że to będzie długi bolesny letarg...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz