wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 24



- Nic. – odpowiada anioł przybierając najbardziej niewinną minę jaką widziałam.
Mówiąc to cofa dłoń od karku chłopaka i uśmiecha się. Rafal znów może się poruszyć, odsuwa się od Risusa z wyraźnym przestrachem.
- Jasne – mówię i z Bellusem podchodzimy bliżej. Na szyi chłopaka w miejscu gdzie spoczywała dłoń Risusa widnieje płonąca czarna szóstka.
- Co tam jest? To piecze! – jęczy młody człowiek widząc jak wpatrujemy się w jego kark.
- Zostałeś Naznaczony – szepcze Bellus z podziwem.
- Naznaczony? – chłopak uspakaja się i wydaje się pochłonięty rozmyślaniem nad znaczeniem tego co usłyszał. Słyszę jak trybiki w jego głowie ruszają w ruch.
"Co do piekieł ma to znaczyć?! Naznaczony?" – wściekam się i odruchowo rzucam się w stronę blondyna. Ten stoi spokojnie i nawet nie uchyla się gdy uderzam go pięściami w pierś. Po chwili łapie moje dłonie i nie puszcza mimo, że rażę go elektrycznością, która we mnie pozostała po walce.
"Spokojnie Nebula. Mieliśmy trzy opcje co zrobić w związku z człowiekiem będącym świadkiem naszej obecności" – mówi.
"Niby jakie?" – czuje że moja złość powoli wygasa. Jednak dalej staram się wyrwać z uchwytu.
"Zabić, wymazać wspomnienia lub Naznaczyć" – odpowiada za niego Bellus.
"Nie można wymazać jego wspomnień? Puść mnie" – zwracam się do Risusa.
"A już nie będziesz mnie biła?" – pyta, widząc przytaknięcie puszcza moja dłonie. Uff. Znów mam czucie. Anioł kontynuuje - "Wymazanie wspomnień przez anioła ciemności równa się popadnięciem w obłęd przez delikwenta. Tylko Świetliki[1] potrafią to zrobić bez uszczerbku dla psychiki człowieka. Jakbym go uśmiercił tobyś jeszcze bardziej się wściekła, a mimo że do twarzy Ci z tym uczuciem, to obawiam się lekko tego jak wpadniesz w prawdziwy szał. "
"Haha. Czy Ty się właśnie przyznałeś, że istnieje coś czego się boisz? Oo ja nie mogę" – Bellus jest tak rozbawiony, że jego śmiech pewnie słychać w Niebie. Ja też zaczynam się śmiać.
"Nie boje się! Źle to ująłem… Ja… Chodziło mi o …" – próbuje się blondyn tłumaczyć, ale jakoś mu to nie idzie. Każda próba usprawiedliwienia zostaje zagłuszona przez nasz chichot.
Śmiech posiada taką niebywałą moc, że potrafi zjednoczyć w sobie osoby postronne, nie dopuszczone do jego źródła. Tak jest i teraz. Nasz rechot wyrywa z zadumy Rafała, który mimo pierwszego zdumienia dołącza do nas. Risus robi się, aż czerwony ze złości i bezradności, co wywołuje kolejne salwy śmiechu. Patrzę poprzez łzy wywołane śmiechem na trójkę towarzyszów i czuję, że zapamiętam ten moment na zawsze. Będę nim długo ogrzewała puste i samotne stulecia w Całunie Mgły.



[1] kpiąco o Aniołach z Nieba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz