wtorek, 18 października 2011

Rozdział 5

      Poruszaliśmy się teraz wolniej i ostrożniej. Wyczulone zmysły podpowiadały mi, że za chwile staniemy twarzą w twarz z zbiegami. Skupiłam się i ciaśniej owinęłam płaszczem z mgły. Wyglądało to tak jakbym znikła, bo teraz trudno było dojrzeć moje oczy. 
"Prawie zlałaś się z mgłą"-zdziwił się Risus- "Ciekawy jestem jakie sztuczki chowasz w zanadrzu?"
Uśmiechnęłam się na te słowa, ale nie zdążyłam odpowiedzieć gdy przed nami we mgle zamajaczył jakiś kształt. Anioł też go chyba zauważył, bo szybkim ale pewnym ruchem wyciągnął z coleusa* Nocti-Gladiusa**. Po czym zerknął w moją stronę i skinął głową. Był gotowy na spotkanie. Przeszły mi ciarki po plecach, gdy spojrzałam w jego oczy. Zwykły ich błękit ustąpił miejsca kolorowi nieba w burzy. Jakby tego było mało przez te granatowoczarne tęczówki co pewien moment przelatywała -jakby to powiedzieć- iskra. To były oczy człowieka obłąkanego...obłąkanego głodem krwi***.
"Bibę czas zacząć"- uśmiechnął się w jakiś taki żarłoczny sposób. To był Risus jakiego jeszcze nie dane mi było poznać. Przerażający i dziki, pociągający...
Ruszyliśmy w stronę cienia, który też poruszał się ku nam. Po chwili kształt zaczął się formować w cztery odrębne postacie. Mimo, że odległość wynosiła tylko ze sto metrów trudno było stwierdzić coś więcej, gdyż mgła nie pozwalała dojrzeć szczegółów. 
-Jestem Amens Risus! -wrzasnął mój towarzysz stając w pozycji bojowej- Nakazuję wam paść na kolana, a oszczędzicie sobie niewyobrażalnego bólu!
"Widzę, że to tyle na temat zwiększyć swoje szanse i zaatakować znienacka?"- zakpiłam. Na co aniołowi drgnęła warga w krzywym, sadystycznym uśmiechu. Po chwili dodałam-"Dobra skoro już i tak wiedzą, że tu jesteś to z chęcią się im przyjrzę".
      Siłą woli sprawiłam, że mgła wokół zbiegów się rozrzedziła. Dzięki temu naszym oczom ukazał się następujący widok: najpierw dwie bestie obok siebie a tuż za nimi dwa (niepozorne jak dla mnie) Animusy. Każda z bestii była niepowtarzalna w swój paskudny sposób. Potwór po prawej był wielkości młodego słonia. Z wyglądu przypominał niedźwiedzia, ale z pyska to  raczej kojota o rekinich zębach. Futro tej bestii wyglądało jakby ktoś po ustawiał mu każdy włos na żel. Tak doprawdy były to igły, pewnie nasycone trucizną. Drugi zwierz był mniejszy. Co w praktyce za zwyczaj oznacza szybszy i bardziej niebezpieczny. Wielkości cielaka, z pozoru przypominał wilka, jednak ruchy miał kocie, tak samo pazury i zęby (taki wilkokot). Wielkie zielone, przekrwione oczy wpatrzył w anioła. Jakby jego wzrok spocząłby na mnie to dostałabym dreszczy. Co gorsza czułam, że te oczy mają hipnotyzującą moc.
"Nie patrz bestii po lewej w oczy!"-wysłałam aniołowi myśl, ale było już za późno. Risus wpatrywał się w oczy Wilkokota, jego twarz zobojętniała a Nocti-Gladius upadł na podłoże.
"Cholera"-pomyślałam.
-Mówiłem Ci, że w tym miejscu mamy przewagę nad skrzydlatymi? Co z nim zrobimy? To niezła szycha w Piekle a tu jest do naszej dyspozycji... -uśmiechnął się dumnie jeden z Animusów do drugiego. Te co to wypowiedział był wyższy od towarzysza i z tego co można było wywnioskować z wyglądu oraz tłukących się mu po głowie myślach, brutalniejszy i bardziej zepsuty. Emanował wręcz mrokiem piekieł. Jego towarzysz na pierwszy rzut oka był mniej mroczny i  posiadał w sobie jakieś dziwny magnetyzm. 
"Hipnotyzujący"-narodziło mi się określenie w głowie, po czym wyskoczyło kolejne.- "Manipulant". 
To by wyjaśniało zdolności bestii. Jak już mówiłam potwór rodzi się ze zła wewnętrznego danej duszy. A w tej duszy pośród grzechów przeważało widocznie manipulowanie. I to plus energia Umbre w dużej dawce i wychodzi bestia o hipnotyzujących oczach.
Jedyny pozytyw w tej sytuacji to, że chyba nie wiedzą w ogóle o moim istnieniu.
-Mówiłeś, że musimy uważać- rzekł niższy
- Taa, w tym miejscu istnieje jeszcze tzw. przewodnik...
Coś mi się zaczęło wydawać, że nasze zbiegłe duszyczki dobrze się przygotowały.
-Twój następca, tak?- szepnął z podziwem ( udawanym, bo słyszałam jak w myślach wyzywał towarzysza od najgorszych) niższy, a jego słowa zmroziły mnie.
-Tak, kolejny z następców.- dumnie odparł jego towarzysz- Było ich wielu i wszyscy zasilają teraz miasta Czeluści.- Kolejna dająca mi nadzieję nowina. Chyba jest jakiś dzień dołowania mojej persony- Ale aktualny przewodnik bardzo się tu zadomowił i od dłuższego czasu panuje nad tą strefą. Jak już wspominałem za mojej kadencji była tu piękna jak okiem sięgnąć pustynia.
-Powinniśmy się go obawiać?
-Myślę, że może stanowić problem. -rzekł, a pomyślał- Ale raczej nie duży, prawda przewodniku? Wiem, że jesteś gdzieś blisko w tej mgle i czytasz myśli. Ujawnij się a się dogadamy. Mam Ci sporo do zaoferowania.
"Cholera jasna!"- myśli latały mi po głowie jak oszalałe. Miało być szybko i bez większych komplikacji a tu wszystko na odwrót.- "Risus niech Cie niebo oświetli**** !"
-Spuszczę z Anioła energię- stwierdził nagle manipulant, po czym podchodząc do zahipnotyzowanego rzucił suchym żartem- Jest za bardzo nadmuchany.
To przechyliło kielich goryczy i dalej sytuacja potoczyła się szybko.
Manipulant zamachnął się sztyletem na Risusa, ale ja zdążyłam podnieść miecz anioła i zablokować atak. Brutal- eks-przewodnik zaczął coś krzyczeć, lecz nie usłyszałam co. Zdziwionego niższego Animusa odepchnęłam jak najdalej od mojego towarzysza. Po czym otoczyłam Risusa gęstą mgłą. Zbiegowie zaczęli się kłócić, co dało mi czas aby spróbować wyrwać anioła z transu.
-Jak to do k*rwy jasnej możliwe? Co to było?- słyszałam wściekły głos manipulanta. 
-No jak do cholery myślisz? To ten przewodnik- odparł drugi.
-Czemu debilu nie mówiłeś, że on takie coś potrafi?
-A co ja do ch*ja wróżka? Skąd mam wiedzieć co dokładnie umie?!
-A co k*rwa wiesz?
-Więcej niż ty ch*ju!- wściekł się brutal (on był przewodnikiem? masakra). Po czym nastąpiła bardziej wulgarna wymiana epitetów. Bestie jak i ich panowie zaczęły na siebie warczeć.
"Risus! Do światłości boskiej! Wróć do mnie!"- wysyłałam mu myśli policzkując go. Mimo, że takie uderzanie sprawiało mi dziwną satysfakcję, to już nie mogłam doczekać się tego aż anioł przestanie być bezwolnym słupem. -"Coleus!"-przypomniało mi się i szybko chwyciłam woreczek- "Co Ty tam masz?".
Przeglądanie nie swojego coleusa to tak jak przeszukiwanie obcej kobiecej torebki. Może i sprawia przyjemność, ale trudno coś szybko znaleźć. Zawartość zaczarowanego woreczka była imponująca. Ilość ekwipunku bojowego, specyfików i ksiąg magicznych była porażająca. Musiał to być coleus wysokiej jakości skoro pomieścił tyle przedmiotów i do tego wydawało się, że waży najwyżej z dziesięć kilo. 
Czas mnie naglił, bo odgłosy kłótni stawały się coraz cichsze. Przeglądałam szybkim ruchem buteleczki aż trafiłam na tą z napisem Vexo. Jeśli dobrze pamiętam to po łacinie oznacza wstrząs. 
"To powinno pomóc" - uśmiechnęłam się do siebie i kroplę płynu z buteleczki wylałam na palec. Zapiekło jak cholera. Szybko więc palcem wtarłam tą substancje w wargę anioła. Po czym zakryłam mu usta dłonią. Zrobiłam to akurat w odpowiednim momencie. Risusem targnęło a moja dłoń stłumiła przekleństwo, które wyrwało mu się. Oczy znów wyrażały totalny obłęd, ale teraz sprawiło mi to ulgę. Wolę gdy wyrażają szaleństwo niż gdy są puste i niewidzące.
"Co do piekielnej mazi?!"-wysłał mi myśl, ale nie odepchnął mojej dłoni od swoich ust. Nadal drżał-"To Vexo, prawda? Kiedyś dla zakładu wypiłem całą butelkę, a potem dwa tygodnie miałem dreszcze i byłem niczym młot pneumatyczny..."
"Skup się! Co robimy?"
"Nie patrzymy w kocie oczy?"-parsknął mi w dłoń. Ciepły oddech był jak miła pieszczota. Szybko zabrałam dłoń i schowałam ją w rękaw z mgły.-"Nie bój się, nie gryzę."- uśmiechnął się zalotnie, ale szybko wyraz jego twarzy zmienił się w uśmiech szaleńca - jak zdjęty z facjaty Jokera z Batmana. (Film ten poznałam w którymś ze wspomnień moich podopiecznych). Risus tymczasem rzekł -"Dobra zróbmy coś dopóki jeszcze mam w sobie ogień".


______________________________________________________________
* (łac. worek) magiczny anielski worek o wielkiej pojemności, w którym mieści się najprzydatniejszy  ekwipunek;
** (łac. nocny miecz) miecz używany przez anioły ciemności, posługiwać się nim potrafią tylko wytrawni wojownicy;
*** należy bowiem nadmienić, że istoty w zaświatach też krwawią; ale to co z nich wycieka to płynna postać energii, bez której dana istota bardzo cierpi i się nie może poruszać; po czym zasypia w bolesny letarg, (nazywać ją będę krwią bo bardzo ją przypomina choć np. ma odcień głębokiego mahoniu - zdarzają się podobno też chabrowe, tak słyszałam- i jest bardziej gęsta niż ta u żywych na Ziemi).
****coś jak: "nich cię piekło pochłonie" tylko w drugą stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz