środa, 19 października 2011

Rozdział 6

       Nim zdążyłam jakoś zareagować anioł dzierżył już w swojej dłoni Nocti-Gladiusa. Po czym ruszył w stronę Animusów. Zbiegowie zdążyli się już dogadać między sobą. Na ich twarzach malowało się zaskoczenie. Myśleli bowiem, że z aniołem jesteśmy już daleko i mają trochę czasu przed kolejnym spotkaniem z nami. Mylili się. Risus już nie bawił się w wygłaszanie butnych kwestii i po prostu zaatakował zdumione dusze. Pierwszy cios spadł na manipulanta, który uchylił się, ale trochę za wolno. Miecz trafił go w bark z takim impetem, że rozharatał go aż do piersi. Ranny zawył z bólu w straszliwy sposób. Do wycia Animusa dołączyła się jego bestia, ale nie robiła to z bólu tylko w furii. Wikokot ruszył z impetem ku aniołowi, za nim ruszył drugi zwierz. Musiałam coś zrobić, bo Risus szarpał się z Nocti-Gladiusem zaklinowanym w ciele zbiega. Skupiłam się i oddzieliłam ścianą nieprzeniknionej mgły bestie od anioła i Animusów. Oraz podcięłam brutala, dając mojemu kompanowi trochę czasu.
"Na widły piekielne!"- zaklął myślowo anioł, szperając jedną dłonią w coleusie. Drugą dalej próbował oswobodzić miecz wywołując straszliwe jęki rannego- "Co za burdel zrobiłaś? Nic znaleźć nie idzie!"
"Burdel to tam już był!"- odpowiedziałam.
"Odciągnij bestie, a ja spacyfikuje tych dwóch. Potem Ci pomogę, ok?"-spytał retorycznie, po czym dodał- "Szaleństwo jest najpotężniejszym stanem umysłu więc zaszalej Nebula..."
"Dobra"-stwierdziłam i ruszyłam w stronę ściany
"Bądź ostrożna"- usłyszałam jeszcze jego głos w mojej głowie. Po czym weszłam w ścianę ze mgły. Otuliła mnie ciepłym, wilgotnym całunem, który tak dobrze znałam. Wiedziałam, że gdzieś w tej mgle czają się zdezorientowane lecz wściekłe bestie. Wyczuwałam rosnącą w nich furie. Były o wyciągniecie dłoni lecz nie miały pojęcia, że ja tu jestem. Przywilej Przewodnika to, że on rozdaję karty w grze mającej miejsce w Strefie Mgły. Jednak nie oznaczało to, że nie mogły mi nic zrobić. Byłam bezpieczna dopóki byliśmy w gęstej mgle. Jednak aby odciągnąć je od Risusa musiałam je jakoś zwabić. Jedyny wab jaki przychodził mi do głowy byłam ja sama.
Cholera! Miałam już nie zbyt dużo energii.
      Nie było czasu na dalsze rozważania bo mimo dezorientacji bestie zbliżały się w stronę gdzie zostawiłam Animusy i anioła. Zebrałam energię w sobie i rozwiałam mgłę wokół siebie i stworów. Stałam z prawego boku Wilkokota, który wytęrzył zmysły i nagle zwrócił łeb w moją stronę.
Nie patrz mu w oczy-krzyknęłam w myślach. Cofając dłoń, którą bezrefleksyjnie wyciągnęłam w celu dotknięcia miękko wyglądającej sierści bestii.
Zwierz nadal nie widział mnie dzięki płaszczowi, ale wyczuwał moją bliskość.
"Czas zabawić się w ekshibicjonistkę". -zaśmiałam się, wysyłając tą myśl ku Risusowi. Wiedziałam, że nie powinnam odwracać jego uwagi od dusz, ale nie mogłam się powstrzymać. Poczułam zawód, gdy nie usłyszałam odpowiedzi. A tam. Nie czas na to. Myślami lekko "rozpięłam" płaszcz i zmaterializowałam się w swojej prawdziwej postaci.
      Oczy bestii rozszerzyły się w zaskoczeniu, ale szybko przybrały morderczy i magnetyczny wyraz. Wilkokot starał się skupić mój wzrok na swoim, ale byłam czujna. Cóż nagle zdałam sobie sprawę, że nie pomyślałam o broni. Fuck! Jaka idiotka ze mnie. Stałam oko w oko z bestią gotową rozszarpać mnie na strzępy bez żadnego przygotowania, bezbronna. Drugim potworem się na razie nie przejmowałam bo Wilkokot oddzielił go ode mnie. Więc pomyślę o nim jeśli uda mi się pozbyć pierwszego potwora. Jeśli mnie rozszarpie to nie mam przecież po co martwić się kolejnym stworem. Logiczne, co nie?
Jedyne co przyszło mi w tym momencie do głowy to ucieczka. W chwili gdy o tym pomyślałam już rzucałam się do biegu. Wykonałam zwód w prawo i pognałam jakby mnie diabli gonili. (Oj, wolałabym aby to one za mną goniły). Bestie ruszyły za mną. Wiedziałam, że to tylko kwestia minut za nim mnie dopadną. Intensywnie wysiliłam szare komórki, ale miałam pustkę w głowie. Powstrzymałam się jednak od teleportowania. Nie mogłam przecież zostawić anioła na pastwę losu.
A może mogłam?- zrodziła się szaleńcza myśl, którą szybko wypchnęłam. Choć to nie był pierwszy raz kiedy żałowałam, że nie jestem bezwzględną egoistka.
      Chwilę później leżałam już jak długa na ziemi podcięta przez łapy Wilkokota. Szybkim ruchem skoczyłam na kolana i obróciłam się twarzą do niego. Nasze nosy prawie stykały się ze sobą. Na twarzy czułam jego cuchnący zgnilizną oddech. Tym razem nie udało mi się uciec od jego hipnotyzującego wzroku. Przez moment wydawało mi się, że spadam w przepaść. Nie mogłam sobie na to pozwolić! Bezradność obudziła szaloną wściekłość we mnie. Wewnątrz mojego jestestwa rozpętała się istna furia emocji. Wiedziałam co to oznacza. Ale czułam się pijana szaleństwem, które zrodziło się we mnie. Może według reguł nigdy nie powinnam na to co się stało za moment pozwolić ale było już za późno. Uwolniłam tkwiącą w sobie bestie. A raczej stałam się nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz