piątek, 21 października 2011

Rozdział 7

     Uwolniłam tkwiącą w sobie bestie. A raczej stałam się nią... 
     Wszystko co było dalej to skrawki obrazów i doznań. Przebłyski walki z bestiami. Dużo krwi. Porozrzucane strzępy mięsa jakby ktoś wypatroszył zwierze. Zakrwawiony Risus. Ból. Wściekłość. Odgłosy miażdżonych kości, jęki i ... mlaskanie. Obrzydliwe mlaskanie. Zapach śmierci. Potem błoga ciemność...
       Kolejny przebłysk nastąpił pod wpływem wybuchu bólu w całym ciele. Jakby ktoś mnie rozdzierał na kawałki... Czułam też paraliżujące zimno. Czyjś głos w oddali. Ciężar powiek przytłaczał i uniemożliwiał otwarcie oczu. Potem przyjemny dotyk ciepłych, delikatnych dłoni. Nagle coś otoczyło mnie ciepłem. Potem znów pustka... Z otchłani niebytu wyrywa mnie metaliczny zapach. Męczy one me nozdrza. Czuję ucisk w żołądku. Dziwny posmak w ustach. Uświadamiam sobie, że to smak surowego mięsa. Targają mną mdłości. Zrywam się z miejsca zrzucając z siebie koc i wymiotuję. Pojawiają się czyjeś dłonie które odsuwają na bok moje włosy i podtrzymują je dopóki nie przestaję wyrzucać z siebie tego co zjadłam. Blee...
"Już Ci lepiej?"- głos Risusa w głowie wywołuje falę bólu. 
"Myśl..Boli..."- nie jestem w stanie składnie wyrazić tego co chcę. 
-Może lepiej na razie normalnie się komunikować?- pyta. Ma racje tak jest lepiej.
-Yhy..-jęczę. Nienawidzę w tej chwili siebie i swojego stanu. Bezradność i bezbronność sprawia, że czuję napływ wściekłości. Ogarnij się- mowie do siebie.
-Jak się czujesz Nebula?- pyta się mnie anioł, a troska w jego głosie sprawia, że mobilizuję resztki sił. Pokażę mu, że jestem silna. Że nie potrzebuję jego troski ani pomocy...Wstaję niepewnie i obracam się twarzą do niego. Anioł też nie wygląda zbyt kwitnąco. Lekki cienie pod niebieskimi oczami zdradzają zmęczenie. Liczne zadrapania pokrywają jego szyję i twarz. Włosy posklejane ma krwią, potem i błotem. Spodnie też brudne a w kilku miejscach zieją w nich dziury, odsłaniając kolejne zadrapania i siniaki. Tylko prawie czysta koszula nie pasuje do całej reszty, widocznie musiał ubrać świeżą.
-Już jest powiedzmy okeej- lekko drży mi głos, ale mówię to wyraźnie bez jęków.- Trochę szumi mi w głowie, ale z każdą chwilą będzie coraz lepiej...-nie kłamię, bo doprawdy w to wierzę mimo iż ból się potęguje.
-Wiesz, zawsze wiedziałem, że masz coś w sobie. Ale nigdy nie podejrzewałem, że jest tak dosłownie.- żartobliwy ton daje mi do zrozumienia, że uwierzył- Moja ty bestyjko...
Nie reaguję, skupiona na tym aby ustać na nogach. Ze zdziwieniem patrzę jak Risus skrawkiem swojego rękawa czułym gestem ociera mi usta. Na materiale zostaje czerwona plama. Jego niebieskie oczy mają nieodgadniony wyraz. Nagle łydki zaczynają mi dygotać. Spoglądam zdumiona w dół i zauważam, że mam na siebie długą anielską koszulę, która sięga mi do połowy ud. Nogi mam nagie, ale pokryte czerwono-czarną skorupą. Uświadamiam sobie, że to mieszanina krwi i błota. Na prawej pulsującej bólem łydce mam przesiąknięty już krwią bandaż, kolejne obandażowanie czuje na szyi. Delikatnie je sprawdzam palcami. Boli i krwawi.
-Pamiętasz cokolwiek z tego co się wydarzyło- pyta anioł. Po czym uśmiecha się, na widok tego jak lustruję swój wygląd. - Wyglądasz ekstra w tych bandażach, taka cała w krwi i błocie, wiesz? Tak mrocznie seksownie. Choć przyznam, że lepiej było Ci nago...
Na jego słowa wyrywa mi się z ust wściekłe warknięcie. To wywołuje chichot Risusa. A po chwili uchodzi ze mnie  cała energia. Szybkim niepewnym krokiem wracam do koca i siadam na ziemi otulając się nim.
-Odczep się!- mówię ze zrezygnowaniem- Opowiadaj lepiej co się zdarzyło, bo nie bardzo pamiętam.
-A no więc zacznę od miejsca gdy zniknęłaś we mgle, ok?- pyta podekscytowany możliwością przedstawienia mi rozwoju sytuacji ze swojego punktu widzenia. Daje mu to szanse na pochwalenie się tym jak pokonał Animusy. Nie mam złudzeń co do tego, że na pewno rozłożył ich na łopatki. Skinieniem głowy daję mu przyzwolenie na opowiedzenie mi całego zdarzenia. Twarz rozjaśnia mu uśmiech dzieciaka, który opowiada kolegom o przeżytej wielkiej przygodzie.- Jak pewnie pamiętasz to tego mniejszego miałem już z głowy. Tylko Nocti-Gladius ugrzązł w jego ciele. A w coelusie nie mogłem nic znaleźć. - tu spojrzał na mnie wymownie- Ale udało mi się Noctiego wyrwać. No wiesz, złapałem go mocno a nogą, z kopa odepchnąłem tego Animusa. Dźwięk, który temu towarzyszył...coś wspaniałego...Takie chrupanie zmieszane z...- mówił rozmarzonym głosem.
-Do rzeczy- przerwałam mu, za co posłał mi mordercze spojrzenie.
-Wyrwałem więc miecz w odpowiedniej chwili aby zdążyć zablokować uderzenie tego drugiego. Ukradł on miecz pięknie wykuty w ogniu piekielnym*. Ta broń jest po prostu stworzona do pojedynków i walki jednorącz. Istne cudo. -chrząknęłam demonstracyjnie, a on kontynuował - Ale nie ważne.. Potem Ci go pokażę. No mogę przyznać, że ten wyższy nieźle umiał się obchodzić z bronią jak na Animusa. Jego uderzenia były umiejętne: szybkie ale i silne. Walka z nim byłaby przyjemna, gdyby nie to, że dał się pozbawić broni poprzez zastosowanie prostego manewru. No wiesz, najpierw pchnięcie, zwód, obrót i kołowrotek ręką.- w czasie opisywania odegrał przede mną pantominę ukazującą ten manewr- Obezwładniłem go więc i związałem wraz z rannym kompanem łańcuchem wykutym w ogniu piekielnym. Dodam, że podczas walki doszła do mnie myśl wysłana przez Ciebie. Omal mnie nie drasnął gdyż rozkojarzyłem się przez nią -mrugnął przy tym do mnie zaczepnie, po czym mówił dalej- No więc unieruchomiłem zbiegów i ruszyłem Tobie na pomoc. Zastanawia mnie jedna myśl, miałaś jakąś broń Nebula?
-Eee, no więc... no wiesz, ja... w fetorze walki zapomniałam o tym szczególe- tłumaczyłam się niezdarnie.
-Szczególe, tak?- zapytał drwiąco, po czym zaniósł się szaleńczym śmiechem- Jesteś..
-Tak jestem idiotką- przerwałam mu  przyznając się skwapliwie, czym sprawiłam, że zachichotał.
-Chciałem powiedzieć szalona- rzekł dalej chichocząc- Ale to twoje kajanie się jest urocze..
-Dobra, skończ opowieść tatuśku- zmieniłam nie wygodny temat.
-Jak pani każe- odparł i wrócił do wątku- Szukając Ciebie usłyszałem tupot bestii. Domyśliłem się, że uciekasz a one Cię gonią więc ruszyłem w stronę odgłosów. W ogóle nie cierpię tego, że nie można tu latać.**-rzucił z żalem-  Zdziwił mnie fakt, że mgła prawie znikła. Ale cieszyło mnie to nagłe zwiększenie widoczności. Dzięki niemu bowiem z daleka was zobaczyłem. Ty... Wiesz zawsze zastanawiałem się jak możesz doprawdy wyglądać pod tym płaszczem. Myślałem, że będziesz kruczoczarną, dobrze zbudowaną kobietą o wyrazistych rysach doświadczonej przez życie niewiasty. Miałaś mieć ciemną karnacje i wąskie usta. A tu proszę, wyglądasz z twarzy jak porcelanowa dziewczynka; i tylko te oczy zdradzają, że masz więcej niż 16 lat. Choć ciałko masz całkiem, całkiem kobiece- zamruczał seksownie, jednak nie reagowałam wiedząc, że o to mu właśnie chodzi- Te twoje piękne, długie nogi... A usta, heh... W ogóle wielkie wow dla całego Twego ciała. - zerknął smutno na mnie zawiedziony brakiem odzewu- Ale widzę, że twoja uroda nie jest dla Ciebie jakąś nowością więc wrócę do opowieści. No więc gdy was zobaczyłem, Ty i bestia...
-Wilkokot- wyrwało mi się.
-Słucham? 
-Tak go w myślach nazwałam- odpowiedziałam szybko.
-No trafna nazwa- pochwalił mnie Risus.- A więc Ty i Wilkokot prawie dotykaliście się nosami i wpatrywaliście w siebie jak zakochani. Zrozumiałem, że zaraz staniesz się bezwolną i dasz się mu pożreć. Ruszyłem więc pędem aby Cię wyciągnąć z tej sytuacji, Ty moja królewno na wieży - zażartował, drażniąc się ze mną w ten sposób- A tu ma królewna w smoka się nagle przemienia... Wiesz mówiąc poważnie stanąłem jak wryty, gdy się zaczęłaś zmieniać. Najpierw klęczysz bezbronna i dziewczęca oko w oko z bestią a tu nagle z Twojego ciała wybucha czerwone, oślepiające światło, odrzucając Wilkokota na 50 metrów. Dodam, że pod moje nogi go rzuciło. Nigdy niczego podobnego nie widziałem. I to natężenie energii Umbre, masakra... Nie wiedziałem, ze tyle mroku czai się wewnątrz Ciebie, Nebula...-mówił to z takim zachwytem jakby trafił mu się Albus Animus***, którego przekabacił na ciemną stronę mocy. Poczułam strach i złość. Strach przed tym, co się kryło we mnie, a złość na Risusa za to, że tak cieszył się z mojego upadku. Bo to był upadek. Nie wiem czy za to nie wyślą mnie do Piekieł.- Słuchasz mnie?
- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłeś?
- Że gdy światło znikło, a raczej je wciągnęło z powrotem w ciebie to... Kurde trudno to opisać. Zamiast Ciebie stała tam bestia. I to jaka bestia. Najpiękniejsze stworzenie jakie w swym istnieniu było mi dane oglądać. Ty jako bestia to istny wyraz szaleństwa. Posłuchałaś mojej rady Nebulo. Zaszalałaś- uśmiechnął się z czułością i dumą.
-Jak to coś wyglądało? Spróbuj opisać, ok?- głos mi drżał. 
-Jak smok.
-Smok?- a więc mówiąc o królewnie i smok, mówił po części poważnie.
-Smukła szyja, proporcjonalne kształty, piękne, majestatyczne skrzydła. No może ten pysk trochę przypominający słodką, niewinną psią mordkę psuł wrażenie. Ale to on chyba przez to, że nie pasował do reszty pobudzał niepokój. Bo to było stworzenie istniejące po to by zabijać. Że tak powiem budowa jego pozwalała mu być zabójcą doskonałym. Całe ciało smoka pokrywały bowiem czerwono-czarne łuski o ostrych brzegach. Ogon zakończony był czymś przypominającym maczugę. A słodka niewinna, mordka okazała się być naszpikowaną ostrymi niczym brzytwy kłami. Tak samo miał on ostre szpony. I te płonące wściekłością i rządzą krwi oczy. Mówię Ci, chodzące piękno.
-Piękno? To...- wydukałam- Niiee... Nie potrafię sobie czegoś takiego wyobrazić..- zwiesiłam głowę by nie ujrzał, że oczy zaszły mi łzami.
-Och, Nebulo... Wiem, że sama myśl wydaje Ci się szalona i straszna, ale gdyby nie to mogłabyś nawet na kilka wieków skończyć w bolesnym zawieszeniu... A tak pokonałaś Wilkokota i tego drugiego potwora, tylko z lekko moją pomocą. O czym zaraz Ci opowiem. Mogłaś poznać też dzięki temu lepiej samą siebie. 
-O wielkie dzięki Risusie! -wrzasnęłam- Zawsze chciałam wiedzieć, że siedzi we mnie potwór. Że buzuję aż energią Umbre jak nastolatki hormonami! Może Ty lubisz solarium zwane Piekło, ale mnie to jakoś nie pociąga!
- Uspokój się. -odparł zadziwiająco bez cienia złości- Jako przewodnik powinnaś sama wiedzieć, że należy poznać i zrozumieć bestie aby móc ją opanować.  
- Chyba nie zrozumiałeś. Ta bestia nie jest we mnie, to ja jestem nią.
- To Ty nie słuchasz... -rzekł przewracając oczyma- Nie masz jej eliminować ale ją o-p-a-n-o-w-a-ć! To nie Ty masz być nią, tylko ona Tobą.
-Masło maślane- odburknęłam. Jednakże w środku zapamiętałam tą typowo szaloną radę.- Opowiedz jak to było z tymi bestiami. 
-Dobra, ale przemyśl Nebulo moje słowa, ok?- spytał wpatrując się we mnie wyczekująco.
-Zakodowałam-odrzekłam kpiąco.
-To tak, kiedy zamieniłaś się w smoka Wilkokot leżał u mych stóp, a druga bestia znajdowała się bliżej Ciebie...
-Smoka-poprawiłam- mów o nim smok, ok?
-Jak chcesz, ale to głupota- stwierdził- Korzystając z okazji, że Wilkokot jest lekko oszołomiony rzuciłem się na niego. Jednak okazał się czujny, uchylił się przed ciosem a ja trafiłem w powietrze. Tymczasem Ty... To znaczy smok zajął się drugą bestią. Z tego co kątem oka zdołałem zobaczyć walcząc z Wilkokotem. Smok najpierw walnął niedźwiadko- jeża końcem ogona ogłuszając go. Następnie szponami rozorał szyje, pozbywając się z niej kawałka skóry wraz z tymi kolcami i zatopił w jego szyi kły. Potem nie wiem co się działo, bo dostałem łapą przez głowę i upadłem. Udało mi się uniknąć przed kilkoma kolejnymi ciosami łapą, ale też kilka razy nieźle oberwałem. Turlałem się w błocie jak młodzież na Woodstocku. Z tą różnicą, że ja unikałem łap, zębów i wzroku tej pieprzonej bestii. I pewnie było by ze mną krucho gdyby smok nie porzucił swojej zdobyczy i nie zajął się moim napastnikiem. Dzięki temu odczołgałem się i przetrząsnęłam ekwipunek w poszukiwaniu kuszy. W tym czasie Wilkokot dzielnie walczył z większym przeciwnikiem. Udało mu się nawet wgryźć się w łapę smokowi. Stąd ta rana na Twojej nodze.
-A co mi się stało w szyje, w takim razie?- spytałam z zaciekawieniem.
-Okazało się, że ta druga bestia żyje tylko ją zamroczyło. I kiedy doszła do siebie, wpadła w istny szał spowodowany chyba bólem. Rzuciła się ona z boku na smoka zajętego Wilkokotem i wczepiła w szyje. Na szczęście znalazłem już kuszę i po wycelowaniu strzeliłem.
-Mam nadzieję, że trafiłeś.
-Jasne, że tak- oburzył się anioł moimi wątpliwościami. -Ale zdążył on Ci się...no smokowi nieźle wgryźć. Krew ciekła smokowi po całej szyi. Ugodzony bełtem potwór puścił na chwile Twą szyje i wtedy Ty.. to znaczy smok złapał go i zaczął miażdżyć mu kości. -spojrzał na mnie z szacunkiem- Powiem, Ci że odgłos łamanych kości jest taki strasznie... głuchy. To niesamowicie wywołujący ciary na plecach dźwięk. Wilkokot próbował skorzystać z okazji i też zaatakować zranioną już szyje. Tym razem jednak smok był czujny. Złapał go zębami podczas gdy ten był w locie. Kolejne głuchy dźwięk. Podejrzewam, że smok złamał bestii kark. Krew była wszędzie. Dlatego smok stracił przytomność i wtedy znów stałaś się sobą. Leżałaś nago cała pokryta krwią i błotem, byłaś okropnie lodowata. Opatrując Cię myślałem, że już wpadasz w letarg. Ale potem zaczęło Ci się poprawiać...
-Czego mi nie mówisz?- spytałam drżącym głosem. Pamiętałam bowiem odgłos mlaskania i smak surowego mięsa w ustach.
-Czegoś co nie chcesz usłyszeć- odparł.
-Nie chcę, ale powinnam- stwierdziłam, po czym udając lekki ton dodałam:- Domyślam się, że skonsumowałam co nie co...
-To raczej była krwawa uczta- powiedział z mrocznym i Jockerowym uśmiechem, ale po chwili jego ton stał się poważnym: - Myślę, że tylko dzięki temu posiłkowi żyjesz.
Rozumiałam, że może to być prawda. Na pewno było to dobre usprawiedliwienia. Wiedziałam jednak, że ten odgłos mlaskania będzie mnie męczył już na zawsze.
-Czyli to już koniec przygody?- spytałam się. Miałam jak na razie dość przygód.
-Jaki koniec?- spojrzał na mnie ze zdziwienie Risus.
-No, zbiegowie złapani... więc wszystko wróci do normy.
-Nebulo to dopiero początek - wesoły i szalony wyraz jego twarzy upewnił mnie, że anioł mnie nie podpuszcza. 
-O fuck!-pomyślałam rozumiejąc już o co chodzi. -No tak uciekło sześć dusz, złapaliśmy dwie to zostały na wolności cztery...- przekalkulowałam w myślach
-Twój wyraz twarzy mówi, że udało Ci się dokonać pewnego prostego matematycznego działania. Gratuluje matematycznych zdolności- zaśmiał się szelmowsko.
Byłam obolała, zmęczona i zła. A znając moje szczęście czekało nas jeszcze sporo roboty.




___________________________________________________________
* wszystko co wykute zostaje w ogniu piekielnym ma niebywałą trwałość, jest prawie niezniszczalne; tylko kowale będący aniołami ciemności potrafią i mogą korzystać z ognia piekielnego, dostępu bowiem do prawdziwego Płomienia Otchłani mają aniołowie ciemności i tylko one mogą przebywać w bliskim kontakcie z nim bez skutków ubocznych;
** mimo, że nie ma tu przyciągania podpisując "umowę o wynajem" tego miejsca, podpisałam zgodę na to aby uniemożliwić latania w Strefie Mgły, gdyż miało to ułatwić mi pracę (nie miałam ochoty ganiać po przestworzach umiejących latać bestii, jeśli takie by się uwolniły podczas testu);
*** Biała Dusza, nieskazitelnie czyta dusza; na razie na świecie trafiła się jedna taka i została z ciałem do Nieba wzięta;
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz