piątek, 4 listopada 2011

Rozdział 9

        Ogień otacza mnie z wszystkich stron. Jednak nie dociera jeszcze bezpośrednio do mnie. Na razie czuje jego gorąco i swój wilgotny strach. Próbuję jeszcze ostatkiem sił szamotać się z liną, którą uwiązano mnie do tego pieprzonego pala. Może ten sznur dzięki przypiekaniu trochę puścić? - przemyka mi szalona myśl przez głowę. Ze stosu obok słychać okropny jęk, który nagle przemienia się w przyprawiający o dreszcze skowyt. Do nozdrzy nawet przez dym przedostaje mi się duszący zapach palonego ciała. Skowyt cichnie. Zazdroszczę umarłej. Jest już po. Marzę aby udusił mnie ten dym zanim sięgnie mnie płomień. Ale języki ognia zaczynają lizać moje ciało. To niewyobrażalny ból. Panika- to słowo nie oddaje wcale tego co czuje. Wiem, że wkoło gapie czekają na mój krzyk. Chcą nim napełnić swoje czekające zemsty dusze. Nienawidzą mnie. Chciałabym umrzeć w ciszy nie dając im tej satysfakcji. Krzyk wyrywa się sam. To śpiew bólu w rytm palących mnie płomieni. Nie przynosi on ulgi, lecz nie jestem w stanie go przerwać. Wrzeszczę. Przeszywa mnie ogromny ból. 
Gdzie jesteś?- myślę.- Wierzyłam, że nie dasz mnie skrzywdzić. Do cholery jesteś przecież moim aniołem stróżem. Tak mi powiedziałeś gdy miałam 5 lat i od wtedy zawsze byłeś przy mnie. Nie ważne co się działo. Więc gdzie jesteś teraz?
Ból. Zawsze doceniałam niezaprzeczalna siłę ognia, jego oczyszczającą moc. Jednak w tej chwili płonę. Czuję się zbrukana a nie oczyszczona. Ogień panoszy się i zadaje cierpienie. Wdarł się. Jest już we mnie. Czuję jak trawi moje wnętrze. Jak topię się. Mimo to nadal żyję. Wiem, bo płonę...
      Ktoś mną gwałtownie potrząsa. Słyszę też skowyt pełen bólu i przerażenia.
"Nebula, ocknij się"- znajomy głos w głowie- "To tylko sen."
Risus- uświadamiam sobie. Potem dociera też do mnie fakt, że ten cierpiętniczy dźwięk wydobywa się z mojego gardła. Z trudem udaje mi się otworzyć oczy i równie trudno mi przestać się drzeć. Nadal czuję gorąco. Wszystko też mnie boli. Dalej jesteśmy w Strefie Mgły. Tyle, że teraz siedzimy (a raczej on siedzi, bo ja leżę na kolanach anioła, podtrzymywana przez niego) pod Bramą do Czyśćca. Miła zmiana. Moc bijąca z nich działa przeciwbólowo. Niczym APAP. Wyrywam się gwałtownie z jego ramion. Niepewnie staję na nogi. On idzie moim śladem.
"Ale mnie wystraszyłaś"-słyszę ulgę w jego głosie.
"Coś ty do k*rwy nędzy sobie myślał?"-wysyłam ku niemu myśl naładowaną wściekłością- "Naświetliłeś się niebiańskim blaskiem?"
"Skąd mogłem wiedzieć, że masz alergie na Umbre?"-pretensja w jego glosie doprowadza mnie do wrzenia.
"Jeszcze mi w mów, że to moja wina!"
"A czyja?"- specjalnie mnie irytuje.
"Trochę samokrytyki pani czarujący anioł"-warczę-"Mógłbyś choć przeprosić..."
"Taa.. Sorry."-jego ton jest pełny niechęci. Aniołowie Ciemności raczej nie przepraszają więc nie komentuje tego. To mi wystarczy na razie.-"Czemu tak się obłąkańczo darłaś jakby kto palił Cię na stosie?"
"Nie zmieniaj tematu, dobra?"-odpowiadam. Trafił bowiem w sedno. Ta przecież on dobrze wie jak brzmi osoba, którą pali się na stosie. W Piekle przypiekanie i palenie to podobno rutyna.
"Tamten temat skończony"-mówi wpatrując się we mnie intensywnie tymi błękitnymi oczętami.-"Mów."
"Ufasz mi?"-pytam. Jego milczące zmieszanie jest najlepszą odpowiedzią, mimo to postanawiam naciskać. -"To Risusie, ufasz czy nie?"
"Ufam"-szept myślowy tak cichy, aż trudno było go uchwycić.
Patrzę mu głęboko w oczy. Te jego szaleńcze zwierciadła. Chwytam delikatnie go za dłonie. Na co on reaguje przysuwając się do mnie. Jego wzrok wędruje po moich wargach. Stoimy prawie stykając się biodrami i twarzami. Pochylam się jeszcze bliżej twarzą i ku jego zdumieniu moje usta przybliżają się do ucha.
-Więc dla swojego dobra zapomnisz o tym całym zdarzeniu- szepczę puszczając jego dłonie. Po czym szybko odsuwam się od Risusa.
Patrzy na mnie chwilę zdumiony lecz po chwili wybucha szczerym śmiechem.
-Więc mamy 1:1 , tak?- chichocze.
-Tak- odpowiadam z ulgą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz